W 10. rocznicę odejścia do Domu Ojca śp. ks. Eugeniusza Chmury

Wspomnienia są jak perły – mają w sobie coś z klejnotów i coś z łez

 

18 października 2020 roku przypada dziesiąta rocznica śmierci  śp. ks. Eugeniusza Chmury – naszego parafianina, syna, księdza, brata, przyjaciela…

 

Ksiądz Eugeniusz urodził się na wiosnę w 1963 roku. To był kwiecień – po długiej zimie słońce znów zaczęło mocniej przygrzewać, na drzewach pojawiły się pierwsze pąki, w przydomowych ogródkach zakwitły przebiśniegi i liliowe krokusy. W sercach pojawiła się radość, że idzie nowe.

 

Ksiądz Eugeniusz był pierworodnym synem swych rodziców. Wszyscy oczekiwali na Jego narodziny z nadzieją i radością. Urodził się w Tychach – na Śląsku, gdyż tam pracował jego tato – Zdzisław. Sakrament Chrztu Świętego otrzymał w Zasowie, rodzinnej miejscowości swego taty. W tamtych czasach nie zwlekano zbyt długo z ochrzczeniem dziecka. Mały Gienio miał niespełna trzy tygodnie, kiedy stał się dzieckiem Bożym. Niedługo potem zamieszkał  w Pustkowie – Osiedlu w jednym z bloków na Starym Osiedlu. W tym czasie rodzice rozpoczęli budowę domu w Brzeźnicy w stronę Góry Śmierci.

 

W 1970 roku Gieniu rozpoczął naukę w Szkole Podstawowej w Pustkowie – Osiedlu. Jego wychowawcą był pan Piotr Żybura. W pamięci nauczycieli zapisał się jako dobry, ambitny uczeń, który nie sprawiał problemów wychowawczych. Wyróżniał się spokojem, pogodą ducha i poczuciem humoru. Miał potrzebę bycia blisko Pana Boga – pełnił posługę ministrancką i lektorską w Parafii pod okiem Księdza Proboszcza Bronisława Marczyka. Od dzieciństwa Gieniu przebywał w otoczeniu księży. To właśnie w ich domu przez kilka lat mieszkał wikariusz, ks. Stanisław Kędzior, który wraz z ks. Marczykiem dał podwaliny pustkowskiej parafii.

 

Po ukończeniu szkoły podstawowej Gieniu kontynuował naukę w Liceum Ogólnokształcącym (w tamtych czasach im. Jana Wiktora), obecnie Króla Władysława Jagiełły. Wybrał klasę o profilu ogólnym, z rozszerzonym programem nauki języka niemieckiego. Jego wychowawczynią była Pani Profesor Lucyna Wodzińska. Oprócz czasu poświęconego na naukę, młody Eugeniusz dbał o swoją formację duchową. Należał do grupy apostolskiej, latem chętnie podążał szlakiem radomskiej pielgrzymki wraz ze swoimi kolegami i koleżankami. A byli wśród nich bracia – Jacek i Janek Kania (dziś ojcowie kapucyni), Marysia Kolbusz, Małgosia Gil – dziś siostry szarytki. Z perspektywy czasu można powiedzieć, że była to grupa młodych ludzi, która bez wahania poszła za głosem Pana. Tak stało się również w przypadku Gienia. Po zdaniu egzaminu dojrzałości w 1982 roku postanowił wstąpić do Seminarium Duchownego w Tarnowie. Sześć lat formacji duchowej, studia  filozoficzno – teologiczne, zostały uwieńczone święceniami kapłańskimi, które przyjął z rąk arcybiskupa Jerzego Ablewicza w Tarnowie 12 czerwca 1988 roku. Uroczysta Msza prymicyjna w rodzinnej parafii miała miejsce 19 czerwca.

 

Ksiądz Eugeniusz pracował jako wikariusz w parafii Radłów, która jest kojarzona z błogosławioną Karoliną Kózkówną. W latach 1991 – 1996 służył w parafii Miłosierdzia Bożego w Tarnowie, a potem przez cztery lata służył wiernym w parafii pw. Miłosierdzia Bożego w Brzesku. Od 2000 roku był wikariuszem w parafii NMP Matki Kościoła i św. Jakuba w Brzesku. Ksiądz Eugeniusz od 1996 roku pełnił także obowiązki duszpasterza głuchoniemych w Tarnowie, a potem w okręgu brzeskim. W Tarnowie był również kapelanem dzieci niepełnosprawnych. Bardzo cenił pracę z niepełnosprawnymi, zawsze podkreślał, że są to ludzie o niezwykłej wrażliwości, którzy potrafią głębiej wczuwać się w potrzeby drugiego człowieka i posiadają wyjątkową intuicję. Ksiądz Eugeniusz był również kapelanem w Domu Pomocy Społecznej w Brzesku.

 

Ważną datą w życiu ks. Eugeniusza było otrzymanie nominacji na administratora parafii pod wezwaniem Jana Chrzciciela w Chełmie, w dekanacie Bochnia – Zachód. Niestety, zaczęły się problemy ze zdrowiem, które nie pozwoliły mu zbyt długo piastować tej funkcji. Od 2007 roku przez dwa lata pomagał duszpastersko w parafii Podłopień.

 

Stan zdrowia, mimo intensywnego leczenia, nadal się pogarszał. Nadeszły dni, kiedy choroba na stałe przykuła go do łóżka. Był zdany na pomoc swej ukochanej Mamy, Siostry i Brata. Duże wsparcie okazywał Mu przez cały okres choroby przyjaciel z roku, ks. Wiesław. Czynili to z wielką miłością i wiarą, że cierpienie ich syna, brata i przyjaciela ma sens.

 

Przyszedł wieczór, 18 października 2010 roku. Ostatni w życiu księdza Eugeniusza. Był przytomny, mimo cierpienia nie chciał jechać do szpitala. Odchodził w otoczeniu bliskich mu osób. W ostatnich chwilach życia towarzyszył mu Ksiądz Proboszcz Roman Woźny – przyjaciel z czasów seminaryjnych.

 

Ksiądz Eugeniusz pozostał w naszej pamięci i sercach. Tak wspomina go wychowawca z lat szkoły podstawowej pan Piotr Żybura:

Pamiętam Gienia jako chłopca skromnego, chętnego do pomocy koleżankom i kolegom. Chętnie i czynnie uczestniczył w życiu klasy, należał do grona dobrych uczniów. Był jednym z wyższych wzrostem chłopców w klasie i to powodowało skłonności do ,,garbienia się”. Często go ,,straszyłem”, że w szkole będzie chodził z patykiem, by prostować swoje plecy. W kronice klasowej można przeczytać, że nazywaliśmy Go ,,Gieniuś. Spotkaliśmy się po latach w Szczawnicy – on i ja jako opiekunowie wycieczek szkolnych. Ucieszyłem się, że miałem udział w wykształceniu i wychowaniu chłopaka, który szedł moimi drogami – nauczyciela, turysty.

 

W swoim sercu zachowała go również pani Halina Surman, nauczycielka historii w szkole podstawowej:

Trudno jest się pogodzić z faktem odejścia ks. Eugeniusza. O wiele za szybko Jezus zapragnął go mieć bliżej siebie. A może to on jest teraz bliżej nas? Myślę, że na pewno. Jeszcze nie tak dawno był uczniem szkoły podstawowej. Uczniem wyjątkowym, mądrym, zawsze życzliwym i chętnym do pomocy. W życiu kierował się prawdą, brzydził się kłamstwem. Nie był osobą żądającą rzeczy niemożliwych, ale wymagał  od siebie i chciał, aby inni wymagali od niego. Jako jego nauczycielka miałam ten zaszczyt witać go na mszy świętej prymicyjnej. Pamiętam ten uśmiech, uścisk dłoni i ciche: „Dziękuję i przepraszam”. Gieniu, bo tak zwracałam się do Niego, był pełnym prostoty kapłanem o rozmodlonej twarzy człowieka zatopionego w miłości Boga. Myślę, że Bóg zabiera człowieka wtedy, gdy widzi, że zasłużył sobie na niebo. „ Nie pytam Cię Boże, dlaczego go zabrałeś, lecz dziękuję za to, że nam go dałeś…”.

 

Ciepło i serdecznie wspominają Księdza Eugeniusza nauczyciele ze szkoły w Brzesku:

Kapłan śp. mgr Eugeniusz Chmura był wyjątkowym sługą Bożym. W latach 2005/2006 pełnił funkcję prefekta w Katolickim Gimnazjum i Liceum Ogólnokształcącym w Brzesku im. św. Stanisława BM ze Szczepanowa. Dał się poznać jako autentyczny Apostoł naszych czasów. Szanowaliśmy go za ciepło i życzliwość, dobroć i codzienny uśmiech. Do tej pory brzmi w naszych uszach jego serdeczny, głęboki śmiech. Nie zapomnimy swojego duszpasterza. Zapewniamy o modlitwie podczas pierwszopiątkowych Mszy Świętych”.

 

Na zakończenie warto przytoczyć słowa wspomnień siostry księdza Eugeniusza – Elżbiety:

Myśląc o moim Bracie, ks. Gieniu, wśród ogromu wspomnień wyłaniają się dwa, które szczególnie mu zawdzięczam. Pierwszym jest to, że nauczył mnie czytać książki. To on pierwszy zaprowadził mnie do biblioteki, a później doradzał, co warto przeczytać. To dzięki niemu zafascynowałam się światem książek, by w starszych latach dzielić się wspólnie wrażeniami, refleksjami. I te nasze niekończące się dyskusje, pełne powagi, ale i humoru. Wciąż wierzę, że kiedyś znów się spotkamy i nagadamy „za wszystkie czasy”. To był po prostu starszy brat, na którego zawsze mogłam liczyć i poradzić się, gdy było trudno, choć czasem wystarczała tylko sama obecność. A drugie wspomnienie to podróże. To dzięki niemu zwiedziłam „kawałek świata”, kiedy organizował w swoich parafiach pielgrzymki do wielu sanktuariów.

 

Cechowało go poczucie humoru, radość, optymizm. Posiadał łatwość zażegnywania sporów, zawsze uśmiechnięty, w każdej trudnej sprawie potrafił wypatrzeć „iskierkę nadziei”. Mówił, że trzeba jeszcze cierpliwości, której mi brak, a którą zrozumiałam w ostatnich chwilach jego życia. Był przykładem modlitwy i zaufaniu Panu Bogu w każdej sprawie, w myśl prymicyjnego motta: „W Tobie Panie zaufałem”.

 

To już 10 lat, jak Cię nie ma wśród nas, ale wciąż myślę o Tobie, wpatruję się w Twoje zdjęcie, odwiedzam na cmentarzu i rozmawiam z Tobą. Ot, nie traktuję Twego odejścia gdzieś daleko, ale wciąż czuję Twą obecność”.

 

Oprac.: Agnieszka Kania